Businessman TOday
Mówi się, że przekleństwem naszych czasów jest wszechobecny pośpiech. Być może jest to już wyświechtany temat, ale mam jakieś przemyślenia dotyczące tego zagadnienia i...

Mówi się, że przekleństwem naszych czasów jest wszechobecny pośpiech. Być może jest to już wyświechtany temat, ale mam jakieś przemyślenia dotyczące tego zagadnienia i chciałabym się z wami nimi podzielić.

Wszystkim nam wiadomo, że z jednej strony chcemy być “cool i fit”, a z drugiej, że na wszystko brakuje czasu.

Jeden z największych guru współczesności, Dalajlama bardzo dokładnie zreasumował to w swojej odpowiedzi na pytanie: Co go najbardziej zadziwia w ludziach. Nie będę cytować w całości /odsyłam do źródeł/, ale w wielkim skrócie chodzi o to, że najpierw nie zważając na potrzeby naszego organizmu gonimy za tzw. karierą i dobrym statusem finansowym, a potem wydajemy wszystko na… leczenie. Pewnie wielu z was wie jak to jest, kiedy oprócz pracy jest jeszcze tyle do załatwienia, tyle spotkań do odbycia itd., więc kiedy /zazwyczaj wieczorem/ wracamy do domu nie mamy już siły na nic tylko, mówiąc kolokwialnie klapnąć przed telewizorem. Specjalnie użyłam tego kolokwializmu, żeby bardziej zobrazować sytuację.

Bo przecież my nie siadamy tylko osuwamy się na siedzisko. Co wtedy dzieje się z naszym kręgosłupem?

Kręgosłup, ten nasz maszt potrzymujący wszystkie funkcje życiowe jest po prostu nadwyrężony. Właśnie tak widzę powiązanie tego wiecznego pośpiechu, tego pędu z naszą postawą.

Nie będę rozwodzić się na temat związku stanu naszego kręgosłupa z działaniem wszystkich organów, bo nie jestem medykiem, ale nie trudno to sobie wyobrazić.

Co więc robić żeby ” i wilk był syty i owca cała”?

Przewrotnie zacznę od refleksji nad sensem naszego wyścigu z czasem. Może jednak warto trochę zwolnić, zatrzymać się choć na moment i pomyśleć : Dokąd ja tak pędzę? Gdzie się śpieszę? I czy to na pewno jest najważniejsze?

W tym wielkim pędzie powinniśmy trochę uważać, żeby gdzieś w drodze nie zgubić siebie samych, ale najważniejsze to pomyśleć o tym, żeby przy okazji nie stracić zdrowia, bo wtedy ten nasz pęd już na pewno nie zawiedzie nas do upragnionego celu.

Jeśli już musimy żyć na tak wielkich obrotach to przynajmniej gospodarujmy tym czasem racjonalnie. Znajdźmy w nim miejsce dla siebie samych. Dla potrzeb naszego ducha i ciała.

Ja sama zmagałam się z tym problemem jakiś czas temu. Wydawało mi się, że nie dam rady zawalczyć o swoje zdrowie i kondycję.

Bo skąd wziąć czas mając małe dziecko i dom do prowadzenia, a także rozliczne inne sprawy, na czasochłonną rehabilitację /problemy z kręgosłupem po wypadku/i żmudne ćwiczenia na siłowni czy w klubie fitness, żeby utrzymać kondycję?

To było wspaaniałe zrządzenie losu, że odkryłam treningi z prądem,trwają  zaledwie 21 minut i zastępują ćwiczenia na siłowni do 3-4 godzin.

Dziś już wiem, że prawdą jest powiedzenie “W zdrowym ciele zdrowy duch”.

Jestem fit i mam czas na wszystko. Także dla siebie, czego i wam życzę.

Możesz umówić się ze mną na bezpłatną konsultację  w  Lady Fitness Club lub Centrum Medycznym Coramed we Wrocławiu.

Jestem tu dla was.

Do następnego razu, w kolejnym numerze Businessman Today.

Joanna Borysewicz wasz trener dla ciała i ducha.

Read it in english version: http://www.businessmantoday.us/the-rush-of-life…d-attitude-to-it/

Krzysztof Sadecki